Dwóch Niemców - inżynier Stefan Simmerer oraz Dirk Gion wybrali się w epicką, osiemnastodniową podróż przemierzając Australię. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby Panowie nie podróżowali samochodem napędzanym... wiatrem.
No może nie do końca wiatrem. Samochód posiada elektryczną turbinę oraz akumulatory, które są ładowane w nocy za pomocą rozkładanej turbiny wiatrowej. Oprócz tego pojazd - przy silnym wietrze - może być ciągnięty przy pomocy... glajta.
Obaj podróżnicy pobili przy okazji tej podróży trzy rekordy świata. Pierwszy to przemierzenie kontynentu pojazdem wiatrowym, drugi za najdalszą podróż pojazdem wiatrowym w ciągu 36 godzin i wreszcie trzeci rekord za najdłuższą przejechaną odległość wiatrowym pojazdem lądowym.
Jak widać podróżować można na wszystkie sposoby. Tylko nasi podróżnicy nie pomyśleli o jednym. Co by było gdyby wyczerpali akumulatory w pojeździe i nie mogli ich - zgodnie z założeniami podróży - naładować turbiną wiatrową.