W Meksyku nie słabnie konflikt między narkotykowymi grupami przestępczymi. Władze poinformowały, że w ciągu minionej doby znaleziono tam zwłoki 28 osób. Ciała 13 mężczyzn porzucono przy wjeździe do miasta Zitacuaro w stanie Mochoacan; osiem innych w stanie Durango i siedem w stanie Chihuahua - czytamy na portalach Voice of America i Reuters.
Lokalne władze oznajmiły, że wszyscy zabici mieli na sobie ślady użycia broni palnej. Nie znaleziono przy nich łusek, co pozwala przypuszczać, iż ofiary uśmiercono w innym miejscu. Komentatorzy przypominają, że w czerwcu ubiegłego roku w różnych dzielnicach miasta Morelia - stolicy stanu Michoacan - znaleziono 20 zwłok.
Od pięciu lat w Meksyku toczy się wojna rządu z kartelami narkotykowymi, którą rozpoczął obecny prezydent Felipe Calderon. W tym czasie śmierć poniosło ponad 50 tysięcy osób. Zdaniem Stanów Zjednoczonych sytuacja sąsiedniego kraju nie prezentuje się optymistycznie - produkcja narkotyków wzrosła sześciokrotnie, a gangi są jeszcze silniejsze i walczą między sobą w coraz brutalniejszy sposób.
Według amerykańskich władz w 2005 roku w Meksyku wytwarzano osiem ton heroiny, a w 2009 roku już 50 ton. Ponadto Amerykanie zaznaczają, iż od początku "wojny Calderona" z kartelami, ilość heroiny przechwyconej na granicy wzrosła trzykrotnie.
Skoro nie potrafili zrobic porzadku przez 5 lat, to moze czas zalegalizować narkotyki. Klienci beda mogli kupic towar legalnie w sklepie i przestaną płacić mafii.
Maniek: W Meksyku nie ma problemu z narkotykami, bo 3/4 tego co wyprodukuja leci i tak do USA, jak juz to powinni w Stanach zalegalizować, zeby amerykance nie kupowali od karteli.
Po co rozwalać biznes, na ktorym wszyscy zarabiaja i sa zadowoleni - mafia opłaca policje urzędników i wszyscy siedza cicho.
A USA wcale nie widzi problemu w tym, że restrykcyjnie zabrania narkotyków, a jednoczęsnie prawie cała produkacja z Ameryki łacińskiej leci do nich i do Europy.