Dwumiesięczne ćwiczenia wojsk Stanów Zjednoczonych i Korei Południowej dobiegły końca. Manewry pod nazwą "Foal Eagle" doprowadziły do wzrostu napięcia na Półwyspie, bowiem Korea Północna twierdziła, że to tylko przykrywka, a tak naprawdę trwają przygotowania do agresji. Seul i Waszyngton przeprowadzają takie ćwiczenia co roku, a mają one na celu usprawnić obronę przed potencjalnym atakiem przeciwnika.
W manewrach wzięło udział 200 tysięcy żołnierzy wojsk Korei Południowej i 10 tysięcy żołnierzy USA, na co dzień stacjonujących na terytorium sojusznika. Na poligonach odbywały się wirtualne manewry sztabów. Wyjątkowo w tym roku udział wzięły także bombowce strategiczne B-2 i B-52, oraz myśliwce F-22, co mocno rozwścieczyło Koreę Północną.
- Oceniamy ćwiczenia jako udane. Przewodziło im wojsko Korei Południowej, więc mieliśmy dobrą okazję sprawdzić nasz potencjał. Kończymy manewry, ale siły zbrojne Korei Południowej i USA nadal będą pilnie monitorować potencjalne prowokacje Korei Północnej, przemieszczanie jej wojsk i przygotowania do potencjalnego odpalenia rakiet - powiedział rzecznik południowokoreańskiego wojska, Kim Min Seok.
