Troy Davis - oskarżony o zabójstwo policjanta - został stracony w czwartek nad ranem w Georgii. Egzekucja mężczyzny wywołała sporo kontrowersji, gdyż liczne dowody w tej sprawie budziły wątpliwości co do jego winy. Wykonanie wyroku było przekładane aż trzy razy – poinformowała PAP.
Z informacji przekazanych przez pracownika więzienia wynika, że skazany zmarł dokładnie o godzinie 23:08 (5:08 czasu polskiego). W ostatnich słowach Davis wezwał swych bliskich do "głębszego zbadania sprawy" oraz powtórzył, że jest niewinny, a feralnej nocy nie posiadał broni. Na godzinę przed wykonaniem wyroku więzień złożył wniosek w Sądzie Najwyższym USA o jego wstrzymanie. Władze stanowe zwlekały z egzekucją do ogłoszenia decyzji SN, która pojawiła się trzy godziny po planowym terminie
Pod zakładem karnym, w którym przebywał skazany, zebrali się demonstranci skandujący hasła: "Kara śmierci? Nie ma mowy!" oraz "Uwolnijcie Troya Davisa". 42-letek został uznany za winnego zabójstwa policjanta Marka MacPhaila w 1989 roku. Funkcjonariusz został zastrzelony, kiedy interweniował w obronie bezdomnego zaatakowanego w czasie kłótni o butelkę piwa.
Większość świadków wycofała się z części lub całości zeznań, które obarczały Davisa. Poza ich słowami nie było innych dowodów przeciwko skazanemu. Ponadto dziesięć osób wskazało jako sprawcę Sylvestra Colesa, który przebywał na miejscu przestępstwa. W obronie Davisa wystąpił m.in. papież Benedykt XVI, były prezydent USA Jimmy Carter oraz laureat pokojowej Nagrody Nobla Desmond Tutu.