Prezydent Polski został zaatakowany jakiem w ukraińskim mieście Łuck, gdzie poleciał wziąć udział w uroczystościach związanych z 70. rocznicą zbrodni wołyńskiej. Do incydentu doszło po wyjściu Bronisława Komorowskiego z katedry, gdzie wziąłn udział we mszy świętej ku czci ofiar UPA. Głowę naszego państwa poklepał po ramieniu jeden ze zgromadzonych w tłumie mężczyzn, rozbijając na nim jajko. Doszło do szybkiej interwencji i jak się okazało, był to najprawdopodobniej jeden z opozycjonistów, nacjonalistycznej partii Swoboda.
- Razem oddajemy hołd wszystkim pomordowanym, razem przepraszamy Boga za zbrodnie i krzywdy prostymi słowami: odpuść nam nasze winy jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. Dla tych zbrodni nie ma usprawiedliwienia, bratobójcza walka zawsze jest złem, pragnienie wolności i suwerenności nie usprawiedliwia ani czystek etnicznych, ani masowych zbrodni - powiedział Komorowski.
