W obawie przed inspiracjami płynącymi z zamieszek w Kairze chińskie władze ocenzurowały Internet - m.in. blokując hasło "Egipt" oraz nakazały państwowym mediom cytowanie tylko oficjalnej agencji Xinhua.
Rządzący Państwem Środka próbują odwrócić uwagę Chińczyków od przyczyny protestów w Egipcie i kładą nacisk na sprawność, z jaką ewakuowano z tego afrykańskiego państwa obywateli Chin - twierdzi magazyn "Asia Times". Pekin boi się, że chińskie społeczeństwo może zarazić się dążeniem Egipcjan do politycznych reform.
Przyczyną rewolucji w Chinach mogłyby się stać: wzrost cen żywności, inflacja oraz rosnąca przepaść między bogatymi a ubogimi Chińczykami. Zdaniem autora publikacji, Willy'ego Wo-Lap Lam, władze uważają, że protesty w państwach arabskich są inspirowane przez Zachód
Chińscy rządzący nie zamierzają podejmować żadnego ryzyka i nie chcą pozwolić, by wiadomości o rewolucjach wpłynęły na nastroje w ich kraju, zwłaszcza przed przyszłorocznym XVIII Zjazdem Partii, na którym zapadną decyzje o przekazaniu władzy następnej generacji przywódców - podkreśla "Asia Times".