Na procesie Andersa Breivika, oskarżonego o zabójstwo 77 osób w lipcu ubiegłego roku, zaczęli zeznawali pierwsi świadkowie masakry na wyspie Utoya. - Jestem pewna, że słyszałam, jak Breivik wydawał po celnych strzałach okrzyki radości. Zabijając swoje w większości nieletnie ofiary, morderca śmiał się i cieszył - powiedziała 24-letnia Tonje Brenna, sekretarz generalna młodzieżowej organizacji norweskich socjaldemokratów AUF, która przeżyła dzięki temu, iż schowała się w szczelinie skalnej i udawała martwą.
Sam zainteresowany słuchając relacji świadka kręcił głową i domagał się od przewodniczącej składu sędziowskiego, zezwolenia na zadanie świadkowi pytań o politykę jej organizacji. Jak opowiadała Brenna, wszystko zaczęło się od tego, gdy dwaj chłopcy stojący pod domem zostali trafieni kulami w głowę, a następnie wszyscy rzucili się do chaotycznej ucieczki po wyspie. - Przez cały czas mieliśmy uczucie, że sytuacja jest bez wyjścia - wracała wspomnieniami do tamtych chwil.
Breivik przyznaje się do zarzucanych mu czynów, jednak nie czuje się winny, gdyż - jak sam przyznaje - ofiary nie były "niewinnymi dziećmi", lecz "naiwnymi i indoktrynowanymi" działaczami politycznymi, popierającymi wielokulturowość. Proces ma potrwać do końca czerwca, a ekstremiście grozi 21 lat więzienia, jeżeli sąd uzna, iż był on poczytalny.
