Al-Kaida przyznała się do zamachu w stolicy kraju Sanie, w którym zginęło 90 osób - była to zemsta za to, iż państwo chce przepędzić islamskich bojowników z południa kraju. - To zaledwie początek walki w obronie honoru i świętości - zapowiedziała Al-Kaida w komunikacie przesłanym agencji Reutera. Organizacja przyznała również, że zamach był skierowany w ministra obrony Jemenu i członków najwyższego dowództwa armii - nikomu z nich nic się nie stało.
Jeżeli władze nie zakończą antyterrorystycznej kampanii wojskowej prowadzonej w niestabilnej, południowej części kraju przy wsparciu USA, niebawem można spodziewać się kolejnych ataków. Abd ar-Rabi Mansur al-Had - prezydent Jemenu, powiedział że siły bezpieczeństwa będą teraz jeszcze "twardsze i bardziej zdeterminowane w ściganiu elementów terrorystycznych".
We wczorajszym ataku zginęło 90 żołnierzy, a 222 zostało rannych. Zamachowiec samobójca wysadził się na placu Sabein, nieopodal pałacu prezydenckiego, gdzie trwały przygotowania do dzisiejszej defilady wojskowej z okazji 22. rocznicy zjednoczenia Jemenu.