Około 10 tysięcy osób demonstrowało na ulicach Tel Awiwu, domagając się ustąpienia premiera Benjamina Netanjahu i ministra finansów Juwala Szteinica - rządano również sprawiedliwości społecznej. Ludzie wyszli na ulice także w Jerozolimie i Hajfie. Skandowano m.in. takie hasła jak - "Jedynym wyjściem przeciwko prywatyzacjom jest rewolucja", "Władza powiązana z pieniędzmi to złodziejstwo".
W ostatnim czasie Netanjahu, pod wpływem ludu, zamiast podwyżki podatków, która uderzyłaby w pierwszym rzędzie w klasę średnią, zwiększył deficyt budżetowy w przyszłym roku z 2,5 do 3 proc. PKB. - To pierwszy sukces naszego ruchu. Premier musiał zgodzić się na zakwestionowanie jego liberalnej ideologii - powiedział jeden z przywódców ruchu protestacyjnego, Uri Metuk. W ubiegł roku demonstracje odbyły się na znacznie większą skalę - brało w nich udział prawie 500 tys. Izraelczyków.